Witam wszystkich bardzo serdecznie w
kolejnej odsłonie mojego bloga. Gwoli wstępu chciałbym się
odrobinę przed Wami usprawiedliwić, ponieważ mój dzisiejszy wpis
będzie trochę wykraczał poza tematykę internetową. Przyznam, że
trochę już zmęczyło mnie ciągłe siedzenie w sieci i śledzenie
najnowszych trendów, w związku z czym postanowiłem popełnić
pewną tematyczną niekonsekwencję i skupić się na nieco innych
aspektach rzeczywistości. Czasem, żeby nie utracić kontaktu z
realem, trzeba na jakiś czas rozstać się z wirtualem. To dobre dla
higieny psychicznej. Oczywiście wciąż jesteśmy w dziedzinie
technologii i to nie byle jakiej, bo dzisiaj interesuje mnie kamera
termowizyjna.
Kamera termowizyjna? To coś z akcesoriów Batmana?
Dla kogoś, kto nigdy nie miał do
czynienia z profesjonalnym sprzętem pomiarowym, kamera termowizyjna może brzmieć obco i budzić liczne wątpliwości
odnośnie funkcji i przeznaczenia. Ale w końcu od czego ja tu
jestem? Nie po to zakładałem tego bloga, żeby zdawać pytania,
lecz żeby na nie odpowiadać i staram się z tej funkcji wywiązywać,
jak tylko najlepiej potrafię.
Tak więc kamera termowizyjna w
swojej funkcji prymarnej niewiele się różni od kamery tradycyjnej.
Jej zasadniczą rolą jest bowiem rejestrowanie obrazu. Ale pewnie
nawet mniej rozgarnięci spośród Was, szanowni czytelnicy,
domyślają się, że przymiotnik „termowizyjna” nie znalazł się
w nazwie bez powodu, ponieważ kamera termowizyjna rejestruje obraz
skupiając się przede wszystkim na różnicach termicznych.
Zarejestrowany w ten sposób obraz określamy mianem termogramu. Taka
kamera termowizyjna może mieć zróżnicowane parametry
techniczne i niejedno zastosowanie. Głównie w przemyśle, ale także
chociażby w diagnozowaniu zagrożenia pożarem lasów (np. w
Australii).